Tym razem, kierowane wewnętrzną potrzebą oraz drogowskazami i wspierane nawigacją GPS zebrałyśmy się gdzieś na bezdrożach, pośród pól, łąk, w zacisznym domu Duni.
Dwa wynajęte w tym celu elfy przywitały nas w salonie, kuchnia lśniła jak lśnić powinna, piękne Gwiazdkowe dekoracje wprowadziły nas szybko w świateczny nastrój. Nowy dom Duni został obejrzany, łazienka wypróbowana, ustalono szybko gdzie Dunia robi pranie, a gdzie trzyma pojemniki do recyclingu :) Kominek sprawdzono, a wieść gminna niesie, że i niektórzy sąsiedzi mieli w tym dniu niespodziewaną wizytę rozochoconych gospodyń :)
Stoły już po chwili zaczęły się zapełniać i uginać, co niektórzy przyjmowali ze stoickim spokojem, a inni nie mogli powstrzymać emocji :)
Stos prezentów rósł proporcjonalnie do liczby pojawiających się na miejscu gospodyń, znoszących coraz to nowe smakołyki. Ciasta, ciasteczka, sałatki i kiełbaski stały się okazją do tradycyjnej wymiany przepisami. Tymczasem prezenty przyciągały spojrzenia (na zdjęciu niżej podarki w opakowaniu i bez :)
Było słodko, było smacznie, były ploteczki przy herbatce, pogwarki w kuluarach (czytaj: nad garnkami :)
Po części biesiadnej - czas już najwyższy na prezenty!
Zachwyty, dopytywanie, ochy i achy, zaglądanie przez ramię...
...a potem jeszcze sesja prezentowa na kanapie :)
(sfotografuj mnie jak jedną z twoich francuskich dziewczyn!)
Były adwentowe kalendarze i wieńce, półeczki i szafeczki na drobiazgi...
... albumiki i segregatory, koszyczki i ozdoby, a wszystko wykonane z wielka pieczołowitością, obficie posypane życzliwością, ze szczypta brokatu na wierzchu :)
Tym sposobem - sezon Gwiazdkowy 2015 uważam za otwarty :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz